Mida Mida
283
BLOG

Niejasne bajdurzenie o dorosłości

Mida Mida Rozmaitości Obserwuj notkę 31

Ponieważ etap życia zwany maturą mam za sobą, postanowiłam podkreślić to notką. Tym bardziej, że od pewnego czasu po głowie mi chodzą... Takie różne myśli. Postaram się je nareszcie zebrać. Nie umiem ich jednak uporządkować, więc przepraszam za ogólny bałagan panujący w tej notce i za brak stylu, i za wszelkie możliwe błędy. Szczególnie za powtórzenia, wyjdźmy z założenia, że są specjalnie. Jakoś nie mogę tego ogarnąć.

Matura zwana egzaminem dojrzałości (dawniej, teraz już chyba nie), świadczy o ukończeniu liceum, a także obowiązku szkolnego. Dalej się uczysz, jeśli chcesz. Żeby liczyć się w świecie, cokolwiek osiągnąć i dostać pracę, to musisz się dalej kształcić, nawet jeśli nie chcesz, więc to tylko takie gadanie. Jednak – to już jest twoja decyzja, nie przymus.

Właśnie. Sam decydujesz o sobie. Sam za siebie odpowiadasz. Nie jesteś dzieckiem, nikt cię za rączkę nie będziesz trzymał. Masz dowód, możesz sobie piwo kupić – to, do cholery, bądź dorosły!
Kiedy to słyszę od kogoś lub tylko powtarzam sama sobie, mam ochotę zatkać uszy i uciec z krzykiem: nie chcę być dorosła!
Przypomina mi się przy tej okazji Piotruś Pan, który przeżywał wspaniałe przygody w Nibylandii, nie dorastając. A potem przychodzi do mnie refleksja, co myślę o ludziach, którzy całe życie chcą być dziećmi, nigdy nie chcą być dorośli i odpowiedzialni. Nie myślę o nich dobrze. A sama jaka chciałabym być? No?... No właśnie. Jedno z drugim za nic nie chce współgrać.

Jestem nietypowym okazem nastolatki. Mój bunt młodzieńczy objawił się średnią 4,9. Nigdy nie chciałam uciekać z domu, żeby zrobić karierę w świecie. Nigdy nie marzyłam, żeby nareszcie być samodzielną, zarabiać i wyprowadzić się z domu. Nawet nie przeszkadzał mi fakt, że nie miałam kieszonkowego, nie mogłam przekłuć uszu i musiałam wracać do domu przed 20.00, teraz przed 22.00. Wszystko to akceptowałam, a moi toksyczni rodzice też mi nigdy nie przeszkadzali.

Teraz parę rzeczy w rodzicach mi przeszkadza, ale nie mają one żadnego związku z tak zwaną niezależnością, więc o nich mówić nie będę.

Właśnie, na tej niezależności mi nie zależało nigdy. Nigdy na przykład nie wyjechałam z domu na festiwal… I mi to nie przeszkadza.
Za to zawsze się bałam – i nadal się boję: nowych sytuacji, nowych miejsc, nowych ludzi. Nie umiem załatwiać spraw z obcymi przez telefon. Żeby zadzwonić i umówić wizytę lekarską muszę się zbierać do tego miesiąc. Czasem dłużej. Nie umiem się odezwać do człowieka na ulicy. Boję się, ale to nie tylko to.

A teraz muszę to robić i to właśnie sama. Mama mi powtarza, że jestem już duża i nikt mnie nie będzie całe życie niańczył. Kurczę, czuję, że właśnie tego potrzebuję, ale faktycznie, jeszcze się taki nie znalazł, co by zechciał. Więc muszę sobie sama radzić, nawet jeśli trwa to tygodniami. A jest co załatwiać, bo samych lekarzy, do których uczęszczam, jest z sześciu różnych. Ech.

Kolejne skojarzenie to historia, którą opowiadała Pippi Pończoszanka. Pippi nie chciała być duża. Miała takie pigułki arbuzowe, które trzeba było połknąć i powiedzieć: pigułko z arbuza, ja nie chcę być duza. Tylko trzeba było powiedzieć: DUZA, bo gdy się powiedziało: nie chcę być duża, to się momentalnie rosło i rosło, i człowiek robił się zbyt duży. I widać było tylko jego nogi.
Gdyby takie pigułki istniały naprawdę… Wybór normalnie jak w Matrixie: połknąć, czy nie? Jest duże ryzyko. Źle wypowiesz magiczne zaklęcie i możesz zjadać pomarańcze prosto z drzewa.

Kolejny przykład z literatury, który mi się nachalnie nasuwa na myśl, to Zuzanna z „Opowieści z Narnii”. Zuzanna, która robiła wszystko, żeby jak najszybciej stać się dorosłą, a potem jak najdłużej utrzymać ten stan. Zawsze tym mnie najbardziej denerwowała.
Bo ja nigdy nie chciałam być dorosła. Gdyby ktoś poczęstowałby mnie arbuzową pigułką, to bym ją połknęła. A potem dopiero martwiła się skutkami. Ta cała dorosłość spadła na mnie znienacka i niby miałam osiemnaście lat, żeby się na nią nastawić, ale mi to nie wyszło. Nadal jedyne, co czuję, to: nie, nie, nie chcę!…

Nie chcę mieć żadnego związku ze światem polityki. Czy to znaczy, ze odrzucam rzeczywistość, w której żyję?... Dalej: nie rozumiem się na ekonomii i gospodarce, ani trochę. Fizykę rozumiem, jak ktoś mi łopatologicznie wytłumaczy. Matmy, chemii, biologii – ani w ząb. Nie umiem załatwiać spraw. Nie umiem się odezwać do człowieka, którego nie znam. Nawet nie dlatego, że się boję – to też – ale dlatego, że mam silne przekonanie, że on może sobie tego nie życzyć. Szanuję osobistą przestrzeń każdego człowieka, a że moja jest bardzo duża, to u innych zakładam podobną. I nie umiem im się w tę przestrzeń wtrącać. Dobrze to, czy źle?... Efekty bywają różne.
Co umiem, to siedzenie w książkach, muzyce i filmach. Co ja robię na tym świecie? Chyba jestem człowiekiem nieużytecznym.

Umiem się zachwycać pięknem, które mnie otacza. Umiem się cieszyć z byle czego i tą radością staram się innych zarażać. Ale nie umiem nieść pomocy potrzebującym. Boję się zrobić krok do człowieka, którego nie znam. Jestem dobrą ciapą. Oczywiście, wiem, że to, co na mnie przyszło, to dopiero początek, i nic jeszcze właściwie nie wiem, i wszystko jeszcze przede mną, że teraz to dopiero zobaczę, i tak dalej… Wszystko to wiem i co z tego. Nie chcę i tak.

Nie chcę, ale muszę. I oto chodzę i się zastanawiam nad dziwnymi rzeczami. Staram się myśleć, na ile mogę, a potem te myśli formułować. Wyrażać opinie, które mają wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Intuicyjnie staram się porządkować życie, porządkować myśli, działania. Efekty są zadziwiające: paru ludzi twierdzi, ze lubi ze mną rozmawiać. Czemu? Bo wypowiadam się rozsądnie, nazwijmy to tak. Brat obdarzył mnie ostatnio komplementem niesamowitym: „twoje wypowiedzi mnie zaskoczyły, takie były… dojrzałe”. A ja chodzę i się dziwię. Moje dzieciństwo skończyło się. Teraz jestem młoda. Zmieniam się właściwie wbrew sobie. A w każdym razie wbrew uczuciom, bo wiadomo, rozsądek inne rozwiązania uważa za właściwe i rozsądkowi te zmiany bardzo się podobają.

Ale niektóre rzeczy są niepokojące. Na przykład to: zdarza mi się zajrzeć do pamiętników pisanych dawniej (zaczęłam ten proceder mając lat dziesięć). Czytam te swoje zapiski i oczom nie wierzę: kto to pisał, ja, czy ktoś inny? Nie poznaję siebie. Byłam inna. To, co pisałam wtedy, było dla mnie ważne, teraz wydaje mi się głupie, dziecinne, mam przemożne wrażenie, że brak w tym treści i sensu. Ale gdy to pisałam, miało to dla mnie sens.

Jak pogodzić te dwa odmienne podejścia do tych samych słów? Dwa podejścia, które różni osiem lat zdobywania różnorodnych doświadczeń. Staram się rozumieć tamtą mnie, co jest o tyle trudne, że nie bardzo rozumiem teraźniejszą mnie.

W tych dywagacjach odeszłam od tematu. A może nie?... Tematem jest dorastanie, dojrzewanie. Bo czym według mnie, jest ta dorosłość? To też trudno mi stwierdzić: przede wszystkim – jest to ponoszenie konsekwencji swoich decyzji, odpowiedzialność za swoje czyny. A poza tym – podejmowanie dobrych decyzji, opierając się na bagażu doświadczeń zaserwowanych przez życie (tak własne, jak i życie wszystkich wokół) i na przemyślaniu. Przemyślaniu wszystkiego, tego, co było, co jest i co będzie lub mogłoby być. W końcu jesteśmy homo sapiens.

W tym całym moim nieogarnięciu, które z dnia na dzień, zamiast się zmniejszać, to rośnie, czuję się nieco zagubiona. Czuję się przytłoczona ilością obowiązków, które na mnie spadły, rzeczami, których nikt za mnie nie zrobi.

Jako nieudolne podsumowanie mojego gadania zacytuję słowa Pana Tik-Taka, który zapytany o największe marzenie swojego dzieciństwa, powiedział: zawsze chciałem być dorosły. I to mi zostało.

Mida
O mnie Mida

30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki. Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru. Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem by Katrine *** My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy Nic nie wiemy, nic nie znamy za to ładnie wyglądamy Kiedy trzeba zrobić dyg My zrobimy go jak nikt Na sukienkach żadnej plamy Przy jedzeniu nie mlaskamy Dama z damą, ty i ja Mama z nas pociechę ma Dama mamie nie nakłamie Wierszyk powie, zna na pamięć Dama grzeczna jest jak nikt No i pięknie robi dyg *** Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną Na klombach mych myśli sadzone za młodu Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną I które mi świeci bez trosk i zachodu. Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety Rozdaję wokoło i jestem radosną Wichurą zachwytu i szczęścia poety, Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. (Kazimierz Wierzyński) *** Każdy twój wyrok przyjmę twardy Przed mocą twoją się ukorzę Ale chroń mnie Panie od pogardy Od nienawiści strzeż mnie Boże Wszak tyś jest niezmierzone dobro Którego nie wyrażą słowa Więc mnie od nienawiści obroń I od pogardy mnie zachowaj Co postanowisz niech się ziści Niechaj się wola twoja stanie Ale zbaw mnie od nienawiści Ocal mnie od pogardy Panie (N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca") *** Śnić sen, najpiękniejszy ze snów, Iść w bój, w imię cierpień i krzywd I nieść ciężar swój ponad siły, Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt. To nic, że mocniejszy jest wróg, Że twierdz obległ setki i miast, Lecz bić, bić się aż do mogiły. Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd, Choć tak beznadziejnie daleki ich blask. By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł Pod sztandarem swym iść, Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg! Właśnie to posłannictwa jest sens, Więc ślubuję tu dziś Mężnym być i nie skalać się łzą, Gdy na śmierć przyjdzie iść. I nasz świat lepszy stanie się, niż Dawniej był, nim rycerski swój kask Wdział i ten, co ślubował niezłomnie Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd! The Impossible Dream, Joe Darion THE VERY BEST OF Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie O III urodzinach Salonu24 Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach Bajka wakacyjna - o elfach Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga Niejasne bajdurzenie o dorosłości Matura. Krótkie studium poznawcze Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr O moim pisaniu - właśnie Naiwna. Głupia - o zaufaniu Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa "Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd Oto właśnie ta Noc - o Passze Historia pewnego cudu - o moich narodzinach Okruchy życia - o mnie Starsza Siostra - o siostrze :) Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku Zagiąć psora - o nauczycielach Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości