Tak sobie pomyślałam, że bardzo bliski jest mi styl pamiętnikarski. A w każdym razie ten, w którym swój pamiętnik prowadzę. I ten wpis będzie "powtórką z rozrywki" ;). Witam was na kartkach mojego pamiętnika, niechcący wrzuconego w Internet!
Minął już tydzień, odkąd rozpoczęły się moje ferie. Jakie one były dotychczas? Nic szczególnego. Z powodów rodzinnych + choroby taty nie pojechałam nigdzie. Za to spotkałam się z moimi przyjaciółkami na całonocnej partii gry fantasy. Spotkanie w nowym stylu - one obie już dorosłe, mi brakuje tych czterech miesięcy... Temat rozmów był w gruncie rzeczy jeden (dwa złamane serca, jedna sczęśliwa miłość) i w efekcie jedna z moich przyjaciółek topiła robaka, a myśmy jej dzielnie pomagały.
Siedzę teraz z moją nową grzywką w oczach i zastanawiam się, po co mi to było. Co chciałam uzyskać? Tyle czasu włosy "zapuszczałam", aż w końcu urosły. A ja stwierdziłam, że mi się to nudzi i powiedziałam fryzjerce "czyń swą powinność" bez żalu. Teraz jest... Inaczej. Czuję się z tym dobrze, jakbym była kimś innym. Ale to złuda, czyż nie? W takim razie: po co to?
Sama nie wiem. Kiedy do głowy wpycha mi się żal, myślę sobie: włosy i tak odrosną. A co ze mną? Czy się zmieniam? Co będzie ze mną, jak miną te cztery miesiące i skończę osiemnaście lat? Czy to będzie oznaczać, że nie będę już sobą, bo nagle będę musiała stać się dorosła? Bo towarzystwo będzie wymagać ode mnie innego zachowania, innych wyznawanych wartości? Może nie będzie tak źle. Jeśli tyle czasu jestem sobą, żyjąc w tym świecie mimo wszystko aktywnie, to myślę, że sobą pozostanę, ze swoimi stałymi zasadami. Przynajmniej jeszcze jakiś czas.
Wracając do moich ferii... Niewiele można tu dodać: blogowanie, ulubiona gra komputerowa, ukochane komedie romantyczne oglądane po raz tysięczny, w przerwach z filmami Disneya (to lubię!), długie spanie, załatwianie spraw wiecznie odkładanych "na później". Ten drugi tydzień, który nadchodzi, będzie wypełniony nauką i uzupełnianiem lekcji. Znów zanurzę się w szarą rzeczywistość i porzucę marzenia o byciu Kopciuszkiem.
Ponoć marzenia się spełniają. Ponoć są ważne i potrzebne. Ponoć podtrzymują w trudnych chwilach i tak dalej. Dlaczego boję się marzyć? Czy te pragnienia skryte na dnie, naprawdę są na tyle niebezpieczne, że powinnam je blokować, niedopuszczać do nich? Boje się tego, co się stanie, gdy zacznę się zastanawiać nad moimi najskrytszymi pragnieniami. Gdy zacznę marzyć. Boję się tego, co rzeczywistość zrobi z moich marzeń.
To wpis bardzo prywatny, chyba rozgadałam sie za bardzo. Jeśli jest niejasny lub kogoś urazi, albo zdziwi, przepraszam. Może to nienajlepsze miejsce, na pisanie takich rzeczy (no bo nie wiem, kto to przeczyta...), ale chcę to tu zostawić, tak jak napisałam. Te słowa, są naprawdę o mnie i ze mnie.
Komentarze