Trochę się czuję opuszczona i zaniedbanaa, więc odzywam się, może mnie ktoś zauważy :). Parę myśli w głowie mam, ale jedna nie daje mi spokoju. Postaram się ją sformuować.
Gdy byłam mała, czytałam wiele pouczających lektur. Dobrych i mądrych. Na przykład —- gdy tylko opanowałam sztukę czytania, zachwyciłam się “Opowieściami z Narnii” C. S. Lewisa. Jak każdy, pokochałam Łucję. Zapamiętałam zdanie z początku trzeciego tomu, “Podróży Wędrowca do Świtu”: Łucja, która była bardzo prostolinijna, odpowiedziała bez zastanowienia… —- choć wydawało się, że w danej chwili lepiej było milczeć, a Edmund dawał jej znaki, by nic nie mówiła.
Prostolinijna. To zaleta, czy wada?
Co to znaczy: prostolinijna? Czy teraz nie uważa się tej cechy powszechnie za naiwność czy głupotę?
W książkach Małgorzaty Musierowicz, przez niektórych uważanych za głupie czytadła, odnajdywałam wiarę w ludzi, zaufanie. Może błędnie, były one przedstawione jako zalety bohaterów. Jak coś pięknego, co wszyscy cenili, co w ich domu i rodzinie tworzyło “atmosferę”.
Jak można ufać innym? Przecież oni cię oszukają i skrzywdzą. Jak można wierzyć w dobro —- że jest ono w każdym człowieku? Jak można tak się narażać na podstępy i zasadzki? Oni czyhają na ciebie i wykorzystają każdy twój błąd!
Obojętne, kim są ci oni. Ale są i trzeba się strzec. Trzeba się pilnować. Trzeba się bronić podejrzliwością, nieufnością. Nie można dać się wykorzystać.
Naiwna. Głupia. Jak możesz mówić obcym wszystko o sobie. Jak możesz zdradzać szczegóły z życia prywatnego, codziennego. Znajdą cię i zabiją! I nie tylko ciebie! Bo potem zabiją mnie i to będzie twoja wina! Ty się zacznij pilnować! Zacznij się kryć!
Czyli prostolinijność i zaufanie są błędem.
A może to nieprawda i wcale tak nie jest?
Może mnie nie zabiją?
Ale jeśli? Sama mogę zginąć – ale narażać innych nie można. Co wobec tego? Żyć jak ślimak w skorupie, jak struś z głową w piachu? Czy raczej udawać kogoś kim nie jestem, nadać sobie inne ceechy charakteru a wrodzoną naiwność ukrywać? I wiecznie się chować, i wiecznie się bać?
Co robić???
Ponoć każde czasy w któych się żyje, są ciężkie i trudne. Ale nasz świat, a może tylko ta “mroczna strona mocy” mnie przeraża. Czy mam udawać kogoś kim nie jestem, wstydzić się siebie i żyć w ciągłym strachu? Ale jeśli nie, to co mam robić?
Jest odpowiedź. Z Ewangelii: “nie bój się, wierz tylko.”
Ja —- cała jestem strachem. Boję się wszystkiego, a każde nowe miejsce i nowe zadanie do wykonania każe mi zwalczać szereg barier. Ale mogę wierzyć. W tym moja nadzieja. Nadzieja, że mój charakter i usposobienie nie doprowadzi do nagłej i nieoczekiwanej śmierci bliskich, a wiara uchroni przed przeciwnościami losu.
Komentarze