Mida Mida
782
BLOG

Z życia Singielki-Nie-Z-Wyboru wybrane ujęcia

Mida Mida Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Coś wam opowiem, bo pewnie nie wiecie.

Nie znam się na wielu rzeczach, na niewielu znam się niewiele, dlatego najlepiej będzie, gdy opowiem o tym, co przeżywam właśnie na własnej skórze.
A zatem przed Szanownym Państwem niezwykle wciągająca, wstrząsająca i mrożąca krew w żyłach o tym, jak wygląda życie Singielki-Nie-Z-Wyboru.


Nadszedł taki moment w moim dziwacznym życiu, że postanowiłam wyprowadzić się z domu.
Ani trochę nie byłam zmuszona przez los. Nie byłam też wcale do tego pomysłu przekonana ani nastawiona entuzjastycznie. Ale jednak podjęłam tę decyzję.

Jak się tak zastanowić, odpowiedzi na pytanie: dlaczego?, jest wiele. I każda inna. Dotykają wielu sfer, różnych życiowych problemów i długo by je wymieniać.

Odpowiedzi na pytanie: po co? – jakby nie było...
Sztampowa i przewidywalna, choć wcale nie do końca adekwatna w moim wypadku, brzmi: aby udowodnić sobie i innym, że umiem radzić sobie sama i mogę być samodzielna.


A figę.


Są chwile, gdy frustracja sięga zenitu. I dlatego właśnie postanowiłam opowiedzieć Wam, jak wygląda życie Singielki-Nie-Z-Wyboru, samej w małym mieszkaniu pełnym wad niewidocznych na pierwszy rzut oka i posiadającym kilka zalet, za które się je mimo wszystko lubi.


Niektóre rzeczy da się przewidzieć i można się do nich jakoś przygotować. Spakowałam jakieś 85% moich rzeczy dwa tygodnie przed przeprowadzką. Przygotowałam ogromną listę rzeczy, które muszę zabrać z domu i rzeczy, które muszę dokupić, żeby jakoś funkcjonować. Wzięłam pod uwagę leki, sprzęty większe i mniejsze, ubrania, buty, organizery na bieliznę, książki do czytania, kolorowanki dla relaksu, materiały do pracy, dodatkową ładowarkę do telefonu, ostry nóż i obierak oraz ulubione kubeczki i przytulaki. Starałam się pomyśleć o wszystkim.

A jednak – nie da się... Może dlatego, że przeprowadzałam się pierwszy raz, a może dlatego, że to jest zwyczajnie niemożliwe dla jednej małej kobiety, która właściwie czuje się wciąż dzieciakiem, ogarnąć takie przedsięwzięcie.

I tak co chwila odkrywałam kolejne rzeczy, których w moim nowym mieszkaniu – niby wyposażonym we wszelkie potrzebne przedmioty – znienacka brakowało. Na przykład, zrobiłam sobie zupę. Sięgnęłam do szuflady i odkryłam, że choć leży w niej nóż, nożyczki, obierak, otwieracz do konserw, otwieracz do piwa, a nawet praska do czosnku – to nie ma w niej chochli. I nie naleję sobie zupy na talerz...
Albo brak klucza do śmietnika. W bloku jest zsyp (nie lubię tego rozwiązania, niestety jednak PRL-owskie budownictwo społeczne było w tej kwestii konsekwentne), ale ustawa nakazuje segregację śmieci. Zatem istnieje specjalne pomieszczenie, w którym stoją kontenery do śmieci segregowanych, zamykane na oddzielny klucz. O którym właściciel mieszkania sobie zapomniał. Najpierw próbowałam dobić się do niego, ale postanowił nie odpowiadać na wiadomości. Potem rozmawiałam ze współlokatorką, która miała ów klucz pożyczyć od znajomego i wyrobić kopię dla nas. Po kolejnym tygodniu egzystowania z górą śmieci w pokoju (papiery i plastiki, więc nie śmierdzące, ale jednak przeszkadzające) zadzwoniłam do przewodniczącego wspólnoty mieszkaniowej, który powiedział, że to żaden problem. Dwa dni później dostałam klucz. Po czym odkryłam, że taki sam wisi w pęku kluczy, które przypadkiem znalazłyśmy ze współlokatorką na dnie szafki w kuchni. Bo, jak wspomniałam, właściciel jakoś pominął tę kwestię w rozmowach z nami...


Jest pewna rzecz, której przewidzieć się nie dało, a znienacka stała się moją codziennością, otóż – poszłam z torbami.

Nie mam samochodu i jeżdżę po mieście komunikacją. Byłam na tyle mądra, że sprawdziłam dokładnie wszelkie dojazdy, zanim zdecydowałam się na wynajem i mieszkanie mam naprawdę korzystnie położone względem autobusów i tramwajów. Mieszkam na czwartym piętrze, a w bloku są dwie windy. Nie pomaga to jednak za bardzo, gdy bez przerwy jeździ się obładowanym torbami i pakunkami, do tego po całym dniu pracy, w stanie krańcowego wykończenia i załamania, bo i tak zapomniało się wziąć z domu jeszcze dwóch rzeczy, a przecież ciągle się je obracało w myślach.

A pakunki są wszelkich rozmiarów. Raz jest to wielka torba ze świeżo upranym kocem. Innym razem suszarka do ubrań zawinięta w strecz. To musiało zabawnie wyglądać w tramwaju... A jeszcze innym razem pudełka z jedzeniem. Przeprowadziłam się pięć ulic dalej i zostałam słoikiem :D. Cała rodzina martwi się, jak sobie radzę i ciągle czymś mnie karmią lub coś mi dają, żeby broń Boże mi nie zabrakło. Zakupy spożywcze do mieszkania w ciągu miesiąca robiłam sobie dziś dopiero po raz trzeci...


Ale to właśnie mnie dobiło do tego stopnia, że nagle odkryłam w sobie inspirację do pisania po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna. Widać nie ma tego złego...


Wyszłam z domu (rodzinnego) do mojego mieszkania z tablicą korkową. Wreszcie do czegoś się przyda, od lat stała w kącie. Musiałam jeszcze zrobić te utrapione zakupy. Postanowiłam pojechać do mieszkania, zostawić rzeczy, pojechać do supermarketu, bo sobota i późno, więc wszelkie osiedlowe sklepiki nie wchodziły w grę, wrócić i zająć się przygotowaniami do imprezy.
Wszystko dlatego, że wymyśliłam sobie gości, których chyba wsadzę do szafy, bo zajmuje mi ona pół pokoju i prócz niej to na nic nie ma tu miejsca. A już na pewno nie na moją rodzinę, która ma liczebność małego miasteczka. Ale cóż, się zaprosiło, to trzeba się postarać. Z tym postanowieniem skierowałam się na przystanek i wtedy odjechał mi mój tramwaj sprzed nosa. Zrzedła mi mina i zmieniłam plan działania. Co chyba jednak było błędem... Poszłam do Żabki tuż obok. Wydałam prawie wszystko, nie kupiłam połowy rzeczy, a potem musiałam się jakoś przefatygować z powrotem na przystanek z: tablicą korkową, torbą pełną książek, młotka i laptopa, torbą pełną jedzenia mniejszą i torbą pełną jedzenia większą. Potem z tym wszystkim musiałam się przesiąść i iść szybkim krokiem do drugiego tramwaju. A potem przejechałam przystanek. Sobota wieczór – tramwaje jeżdżą dwa razy rzadziej – tramwaj z naprzeciwka właśnie odjechał, gdy wysiadałam ten przystanek dalej...

...

Wróciłam na piechotę, taszcząc to wszystko dwa razy dłuższą drogą. Wejście do bloku. Postaw torby. Wpisz kod. Weź torby. Winda. Postaw torby. Stocz walkę z podwójnymi drzwiami. Weź torby. Postaw torby. Dojedź na swoje piętro. Stocz walkę z podwójnymi drzwiami. Weź torby. Krata na piętrze! Zamknięta! Hurra! Postaw torby. Zamek oczywiście się zaciął. Stocz walkę godną mistrza włamywania się wytrychami. Weź torby. Drzwi do mieszkania!... Postaw torby... Otwórz... Weź torby... Postaw w kuchni... Padnij nieżywa w progu...


A wystarczyłoby mieć samochód. I mężczyznę.


Który poradziłby sobie z sitkiem, które wypadło z kranu w łazience. To się chyba perlator nazywa.

Który by naprawił lub wymienił rozpadającą się windę od prysznica.

Który by dosięgał do tych wszystkich półek, co ja nie dosięgam.
Który wiedziałby co zrobić, żeby kupić klosz na żyrandol. I by go zamontował.
Który by uruchomił ekspres do kawy.

Który by latał z tymi śmieciami.
Który by jadł wszystkie pyszne obiady, które lubię robić i których nie znoszę jeść sama.
Który by był.


Nie jestem singielką z wyboru.

Ale jakoś trzeba sobie radzić.


Dotarłam z tymi siatami i zaraz będę przygotowywać menu imprezowe. A na mojej ścianie już wisi tablica korkowa z przepięknymi ilustracjami do mojej starej bajki.


Nie jest aż tak źle.

Mida
O mnie Mida

30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki. Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru. Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem by Katrine *** My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy Nic nie wiemy, nic nie znamy za to ładnie wyglądamy Kiedy trzeba zrobić dyg My zrobimy go jak nikt Na sukienkach żadnej plamy Przy jedzeniu nie mlaskamy Dama z damą, ty i ja Mama z nas pociechę ma Dama mamie nie nakłamie Wierszyk powie, zna na pamięć Dama grzeczna jest jak nikt No i pięknie robi dyg *** Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną Na klombach mych myśli sadzone za młodu Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną I które mi świeci bez trosk i zachodu. Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety Rozdaję wokoło i jestem radosną Wichurą zachwytu i szczęścia poety, Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. (Kazimierz Wierzyński) *** Każdy twój wyrok przyjmę twardy Przed mocą twoją się ukorzę Ale chroń mnie Panie od pogardy Od nienawiści strzeż mnie Boże Wszak tyś jest niezmierzone dobro Którego nie wyrażą słowa Więc mnie od nienawiści obroń I od pogardy mnie zachowaj Co postanowisz niech się ziści Niechaj się wola twoja stanie Ale zbaw mnie od nienawiści Ocal mnie od pogardy Panie (N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca") *** Śnić sen, najpiękniejszy ze snów, Iść w bój, w imię cierpień i krzywd I nieść ciężar swój ponad siły, Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt. To nic, że mocniejszy jest wróg, Że twierdz obległ setki i miast, Lecz bić, bić się aż do mogiły. Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd, Choć tak beznadziejnie daleki ich blask. By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł Pod sztandarem swym iść, Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg! Właśnie to posłannictwa jest sens, Więc ślubuję tu dziś Mężnym być i nie skalać się łzą, Gdy na śmierć przyjdzie iść. I nasz świat lepszy stanie się, niż Dawniej był, nim rycerski swój kask Wdział i ten, co ślubował niezłomnie Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd! The Impossible Dream, Joe Darion THE VERY BEST OF Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie O III urodzinach Salonu24 Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach Bajka wakacyjna - o elfach Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga Niejasne bajdurzenie o dorosłości Matura. Krótkie studium poznawcze Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr O moim pisaniu - właśnie Naiwna. Głupia - o zaufaniu Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa "Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd Oto właśnie ta Noc - o Passze Historia pewnego cudu - o moich narodzinach Okruchy życia - o mnie Starsza Siostra - o siostrze :) Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku Zagiąć psora - o nauczycielach Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości