W PROSZKU
Rozbiłam się.
Na małe kawałeczki.
Jakbym była kieliszkiem szklanym
albo bombką
Jakby ktoś przeszedł i potrącił
zrobił rysę
przeradzającą się w przepaść.
A przecież nikt mi nic nie zrobił -
To ja sama.
Byłam cała i zwarta
i dotknęłam czułej struny
i rozbiłam się.
Jakby moja całość -
była tylko sumą
źle zlepionych kawałeczków.
I teraz jestem w proszku
Kto mnie poskłada?
Kto zlepi z powrotem,
żeby nie było widać rys?
Kto ułoży puzzle
z samych niepasujących kawałków?
A może lepiej zmieść mnie
tę bombkę rozbitą
Do koperty
Zgnieść na miał
na brokat
Może chociaż wtedy na coś się przydam
28 II 2011 Warszawa
Wykład z dydaktyki
_______________________________________________________________________________
Jak to ujął Julian Przyboś: Pisze się wiersze, kiedy się je pisać musi. Kiedy to, co mają wyrazić, nie daje się wyrazić mową niewiązaną. Dlatego to o utworze poetyckim mówi najwięcej on sam i inaczej tego, co mówi, wyrazić się nie da.
Słuszność miał, pisząc te słowa. Zatem kiedy siedząc na wykładzie z dydaktyki dostałam ogólnego doła i zabrakło mi słów, żeby się choć wypisać, ułożyłam ten wiersz. Taki wyszedł i już się go zmienić nie da. Mi coś on mówi, a wam?...
Zamieszczam go tu, bo wydał mi się oryginalny. Ale się nie upieram. Może to tylko bezrymowe straszydło jedno z wielu.
W kazdym razie wrzucam na blogu, żeby jak to się mówi "był ruch na osiedlu".
Pozdrawiam wszystkich czytelników stałych i przenośnych :)