Nadszedł grudzień, a mój blog straszy brakiem notek. Niestety.
Trudno mi żyć bez pisania. Tyle tematów nasuwa na myśl. Tyle myśli zostaje niewypowiedzianych. Ale brak sprzętu jest nie do przeskoczenia.
Najgorszy jest brak nadziei na poprawę tego stanu rzeczy w przyszłości.
To już grudzień. Innymi słowy - minął rok, od kiedy założywszy bloga na Salonie zaczęłąm pisać i wypowiadać się publicznie. Co prawda nawet ta notatka rocznicowa nie jest na czas. Jest prawie dwa tygodnie spóźniona. Tak wyszło.
Nie wiem, o czym powinnam w tym szczególnym momencie napisać.
Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie: "co u ciebie?", wyszłaby mi dość ponura lista nieszczęść i chorób; lepiej o tym nie wspominać.
Na pytanie: "co w szkole?" - jedyną adekwatną odpowiedzią jest niecenzuralna wiązanka ;).
Po pytaniu: "jak tam przed maturą?" marzę, by zapaść się pod ziemię, zniknąć z tego świata.
Ale tak byłoby zbyt łatwo...
Zatem nie będę odpowiadać na te pytania. Spróbuję zrobić coś na kształt podsumowania - co dało mi założenie bloga. To będzie lista nie życzeń, a podziękowań. Komu mogę być wdzięczna?...
Zaczynając od samego początku - muszę podziękować mamie i mojej Starszej Siostrze: za wszczepienie mi i pięlęgnowanie manii czytania, za chwalenie pierwszych wierszyków i opowiadań, za przekazywanie zamiłowania do literatury.
Dalej - dziękuję memu Bratu, Odysowi, za pomysł i zachętę, aby czytać, a potem założyć bloga. Jak pisałam kiedyś, na zamierzchłym początku, było to dla mnie prawdziwe wyzwanie. I, jak to ja, bałam się tego. Bałm się, ze nie podołam. Jak mi wyszło - musicie ocenić wy, czytający; faktem jest, że obaw się wyzbyłam.
Następne podziękowania słusznie się należą Babom Kameralnym, szczególnie Pani Łyżeczce. Za życzliwe przyjęcie, za zaufanie, choC wcale nie było wiadomo, czy się do tego pisania nadaję. Za przykłąd inspirujących wpisów i ciekawych dyskusji na waszych blogach.
Łyżeczce dodatkowo dziękuję za obecność, która byłą wsparciem, za zachętę do twórczości.
I juz chyba na koniec dziękuję każdemu, kto przychodził, czytał, komentował, nie krytykował ;).
Dziękuję.
To jeszcze parę słów o tym, co dało mi założenie bloga.
Odkryłam swój talent i pasję: ubieranie myśli w słowa. Odkryłam, ile mi to daje frajdy i satysfakcji. Przestałąm się bać wyrażania myśli i poglądów, a także dyskusji, bronienia ich. Zaczęłąm wierzyć, ze to, co mam do powiedzenia, może zainteresować innych. Że mogę zyskac czytelników i "rzesze wiernych fanów" ;).
Uwierzyłam w siebie i odnalazłam siebie. Myślę, że odkryłąm swoją drogę.
Może przyszłość okaże się inna, ale w tej chwili czuję się - jak to się "współcześnie" mówi: spełniona (:D!).
Przy okazji odgrzebałam swoje inne wprawki - opowiadanie, baśń. To, jak wyście mnie docenili, sprawiło, ze pomyślałam: "moja praca ma sens". To, że dla was jest to wyjątkowe, istotne, interesujące, sprawia, że chcę to robić dalej. Wydaje się, że warto.
Jak myślicie: warto?